facebook
Polskie legendy

Do Domiąży, dolnej części Odry wpadającej do Zalewu przez bagna i mokradła sączy się leniwie rzeka Ina. Wydawałoby się, że jest to typowa nizinna rzeka o bardzo spokojnym nurcie i zapewne rybami spokojnego żeru, żyjącymi tylko w zgniłych i powolnych wodach.

      Jakież było moje zdziwienie, gdy zobaczyłem pewnego razu, jak  wędkarz wyławia przy samym jej ujściu dorodnego pstrąga tęczaka.    

      Nawiązała się między nami taka rozmowa:

      -  Panie! To tu są takie ryby?!- zawołałem.

      -  Jeszcze jakie…- potwierdził.

      -  Aleć, pstrąg to górska ryba- upierałem się.

      -  No pewnie…- potwierdził.

      -  No to jak?

      -  Bo to jest przecie górska rzeka- wyjaśnił.

     - ?

       - Całą swą górną częścią ze spornych wzgórz spływa- dodał. – I do tego jest jedną z najstarszych rzek na Pomorzu.

      I tak całkiem przypadkowo opowiedział mi  bardzo starą i dziwną legendę:

     ,, Dawno, dawno temu, gdy jeszcze bogowie chodzili po ziemi i co ukrywać, staczali ze sobą boje, na dalekiej Północy, tam gdzie żar południowego ognia stykał się bezpośrednio z mroźnym lodem północy, odcięty tylko od niego bezdenną przepaścią- Ginnungagapem, pędzone wichrem rozpalone iskry poczęły topić zwały lodu i spływać zeń ogromnymi kroplami wody. Ze szronu i tych zamarzłych kropli uformował się pierwszy ze Szronowych Olbrzymów- Ymir.

      Z jego obfitego potu narodziła się para potomstwa, a zaś spomiędzy jego nóg założyciel licznego rodu Szronowych Olbrzymów, tak jak jego ojciec imienia Ymir.

      Z dalszych kropli stopionego lodu narodziła się krowa Audumla z której wymion spływały cztery rzeki mleka na pokarm dla małego Ymira. Krowa zaś liżąc jęzorem sól ze szronu i kamieni, utworzyła pięknego i mocarnego Buriego, a ten bez udziału niewiasty dał życie synowi Borrowi. Borr poślubił niewiastę z rodu Szronowych Olbrzymów i urodziło mu się trzech synów: Odin, Wili i We, obdarzonych boską urodą i siłą.     Żądza panowania pchnęła trzech braci do mordu na ociężałym gigantycznym Ymirze. Z jego przeciętych żył buchnęło tyle krwi, że w jej potokach potopili się krom jednego, wszyscy Szronowi Olbrzymi. Bogowie ogromnym tułowiem Ymira wypełnili przepaść tworząc też z jego ciała ziemię, z krwi- szumiące morze, z kości- góry, drzewa, z owłosienia, a z czerepu dach niebieski.

      Na samym środku tej ziemi bogowie zbudowali Środkowe Grodzisko- Midgard, na przyszłe mieszkania dla ludzi. Z iskier natomiast zebranych w czeluściach bogowie utworzyli gwiazdy, słońce i księżyc.

      Odtąd też krążą one po sklepieniu niebieskim, lecz w każdej chwili może jej dopaść Straszliwy Wilk. Bywa, że jego brat dopada księżyc i wtedy całe niebo oblewa się barwami krwi- zorzą polarną.

     Po tej stworzonej ziemi przechadzali się bogowie. Było ich teraz wielu, bo niektórzy wywiedli się od Szronowych Olbrzymów, jak przebiegły Loki, straszliwy Henir czy odważny Tyr. Lub od potomstwa Odina, jak niezwykle mocarny Thor, przepiękny, kochający wszystko co było na ziemi, Baldar, ślepy Hed- bratobójca czy Widar i Wali.

      Odin postanowił też stworzyć ludzi. Udał się też w towarzystwie Lokiego i Henira na morski brzeg i tam z pnia jesionu stworzył mężczyznę, a z drzewa olchy niewiastę. Ale nie mieli oni ,,… ni ruchu, ni ciała, ni błysku kolorów, więc tchnienie dał im Odin, Henir dał ducha, Loki ciepło i błaszczące barwy’’.

      W tej stworzonej niewieście –Olsze zakochał się bez pamięci gigantyczny wąż strzegący głębin morskich. Na ochotnika zgłosił się do pilnowania siedzib ludzkich Midgardu, położonych przecie daleko w głębi lądu.

      Chytrze wykorzystał on fakt, że w tamtym czasie morze sięgało daleko w Pomorska Ziemię. Wpłynął więc do zalewu i powoli krusząc ostrymi zębiskami ląd, wgryzał się kierując w stronę ukochanej. A to co skruszył ruchami ciała i ogona spychał poza siebie.

      Mijały lata, coraz głębiej i głębiej przebijał się Midgardowy Wąż, bo tak go zaczęto nazywać, w górę lądu. Początkowo szło mu łatwo, bo i wzgórza niezbyt wysokie były   i nie takie znów twarde.

      Powstała więc szeroka Pradolina, w której swobodnie mieściło się jego ciało. Ale im dalej się wgryzał, tym grunt stawał się twardszy i coraz wyższe wzgórza się przed nim piętrzyły. Wąski więc wąwóz drążył dalej. Już był całkiem niedaleko celu. Już widział Midgard niedaleko wokół Głowacza rozłożony , gdy nieszczęście się stało. Spychane ogonem masy gruntu, niesione nurtem wód, całkowicie zaszpuntowały wyjście na Zatokę. Wąż znalazł się w pułapce.

      Radość bogów nie miała granic. Jeden z trzech potworów zrodzonych z boga Lokiego i olbrzymki Angrobody wydał się uwięziony na zawsze.

      - Nie zagrozi już więcej całej ziemi gigantycznym pierścieniem, gdy chwyci w paszczę koniec własnego ogona!- wołano.

      Wystarczyło tylko szybko dobić go Thorowym Młotem Druzgotaczem.

      Ruszył więc Thor na południe spokojny, że w tej wygryzionej we wzgórzach kotlinie Midgardowy Wąż nie odwróci się i nie plunie na niego trującym strumieniem jadu.

      Walka na śmierć i życie, która ich czekała u kresu dziejów ziemi zakończy się teraz łatwym zwycięstwem boga.

       I tak by się stało, gdyby nie Ymir, przeciwny wszystkim poczynaniom bogów, mszcząc się za śmierć swego ojca- kolosa. Uprzedził on o zamysłach bogów Midgardowego Węża. Ten jak tylko mógł najszybciej wyczołgał się z pułapki i byłby się zapewne całkowicie z niej wydostał, gdyby mu nie przeszkodziły piaski szpuntujące ujście do Pomorskiej Zatoki. W pośpiechu wiec wsunął pod nie swój wielki łeb, by rozepchać je na boki, gdy spadł nań straszliwy cios Mielnira- Młota Druzgotacza.

      Tak już i na wieki pozostał.

      Nie dziw, że potomkowie mieszkańców Midgardu o tamtych walkach bogów opowiadając na wielką górę prosto z piasków nadmorskich wystającą Wężowy Czerep wołają, co po wiekach w Chełm lub w Górę Chełmską się przemieniło. Podobnie jak ślad Od- Tho- ra w nazwę rzeki ,, Od- ra’’ się zamienił.

      A rzeczka w której teraz piękne pstrągi łowię, od Ymira nazwę swą wzięła i do dziś ,,Yma’’ się zowi.

      Do dziś też pełno nad nią niezwykłej urody i wielkości olch- zakończył’’.

 

Legenda pochodzi ze zbioru legend pomorskich pt.: Siedem świętych kręgów’’, Kielce 2002, str. 18-21.

Autor : Janusz Władysław Szymański